Kategorie
Blog

Czy Ty też ulegasz zabarwionym emocjonalnie opiniom?


Jak nauczyć się odróżniać fakty od narracji, by podejmować mądre decyzje?

I jak nie dać się oszukać
przez własny mózg?



Codziennie zderzamy się z setkami informacji. Dotyczą one zdrowia (medycyna, odżywianie się), tematów społecznych (edukacja, aborcja), polityki, religii, finansów, technologii i innych. W każdym z nich możemy zabrać głos. Ale…

Czy zastanawiałaś się kiedyś, skąd pochodzą Twoje opinie? Czy opierają się one na faktach, czy bardziej na przekonaniach? Jeśli na przekonaniach, to czy zrodziły się one na skutek Twoich osobistych doświadczeń, obserwacji i wyciągniętych wniosków? Czy może przyjęłaś cudze narracje uznając je za własne i dziś je nieświadomie odtwarzasz?

Czy Twoje codzienne wybory – czegokolwiek by nie dotyczyły – są Twoimi świadomymi wyborami? I czy bierzesz pod uwagę, że nawet gdy wydaje Ci się, że masz dobre wytłumaczenie dla swoich wyborów, to możesz być jedynie w fazie poszukiwania, a nie życia w swojej prawdzie?

Niejednokrotnie łapałam się
w moim życiu na tym, że…


… powtarzam zasłyszane opinie, nie poddając ich głębszej analizie. Inni tak mówili, to ja „sądziłam” tak samo. Po wielu latach życia zdałam sobie sprawę, że bardzo często nie dokonałam żadnego wyboru, lecz przyjęłam cudze słowa i uznałam je za własne. Mój mózg nauczył się następnie te „prawdy” odtwarzać, bo do tego został stworzony. Nie do weryfikowania faktów pod kątem ich prawdziwości, lecz do utrwalania tego, co sobie mówię i w co wierzę każdego dnia.

Mało tego, obserwowałam jak mój własny mózg zniekształca pewne fakty i informacje, by następnie dopasować je do moich aktualnych wierzeń czy emocji. A że jestem umysłem dość analitycznym, który potrzebuje też ciągłego integrowania świata materii z duchowością, to zaczęłam się temu wnikliwiej przyglądać. Padły więc trzy kluczowe pytania:

1. Czy można nauczyć się odróżniać fakty od interpretacji, opinii i narracji?

Odpowiedź brzmiała: oczywiście, że tak!

I dziś jestem przekonana, że trzeba się tego nauczyć. Dzięki temu możemy żyć spokojniej, unikać manipulacji, nie dać się wciągać w emocjonalne wojny ludzi, którzy lubią podsycać tłum nie dając niczego dobrego w zamian, poza karmieniem własnego ego. A jak wiadomo, gdy rządzą w ludziach silne emocje (gniew, pycha, zazdrość, nienawiść), nie ma miejsca na zdrowy rozsądek, empatię i fakty.

2. Czy można świadomie wybierać narrację, w którą chce się wierzyć?

Zdecydowanie tak. Zauważ, że większość tematów, którymi się otaczamy, to nie fakty, lecz interpretacje. A skoro tak, to możemy albo pozwolić innym narzucać nam określony sposób myślenia albo sami zdecydować, jaka narracja najlepiej nam służy.

3. Czy jest możliwe, by szybko nauczyć się rozróżniać, czy to, co sobie wymyśliłam rzeczywiście jest zgodne z moją prawdą i pragnieniami duszy, czy może jest to jedynie kolejną sprytną sztuczką mojego przebiegłego ego?

Jasne, że można. Potrzebna jest jednak znajomość działania własnego mózgu i jego części, nawiązywanie kontaktu ze Sobą i najgłębszymi pragnieniami oraz zaprzestanie oszukiwania się (dochodzenie do sedna problemu i nieunikanie konfrontacji, choćby była bolesna).

I coś jeszcze moim zadaniem jest tu potrzebne – pokorne uznanie dla silnej energii ludzkiego ego. Bo wielokrotnie pokazuje ono, że nie ma z nim żartów., bowiem potrafi się przebrać w szaty duszy i mówić jej głosem.

Gdzie kończy się fakt, a zaczyna opinia?


Rozróżnijmy więc dla przypomnienia, te dwa pojęcia.

Fakt to coś, co można zmierzyć, zobaczyć, dotknąć, usłyszeć, udowodnić. Z faktami trudno dyskutować, bo albo coś istnieje albo coś się wydarzyło i już. Wszyscy to potwierdzą.

Warto jednak wspomnieć, że zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie próbował podważyć nawet oczywiste fakty, tworząc jakąś filozofię na ten temat. Jednak będzie to jego osobista interpretacja rzeczywistości, a zatem coś, z czym nie musimy się identyfikować.

Interpretacja natomiast to sposób, w jaki postrzegamy dany fakt. Zależy on od naszych doświadczeń, światopoglądu, kultury, wychowania czy osobistych przekonań. To dlatego ten sam fakt może wywoływać zupełnie różne reakcje u różnych ludzi.

Podajmy przykłady faktów i możliwych interpretacji:

Fakt: to drzewo tutaj rośnie.
Interpretacje: to piękne drzewo/ to brzydkie drzewo; jest duże/ jest małe; daje przyjemny cień/ rzuca za mało cienia; przeszkadza mi/ podoba mi się, że tu jest…

Fakt: ten mężczyzna jest homoseksualny.
Interpretacje: to dobry człowiek/ to zły człowiek i grzesznik; ma prawo żyć jak chce/ w Polsce nie ma miejsca na takich; powinien mieć prawo do życia w związku/ nie powinien posiadać takich praw; nie powinien się publicznie obnosić ze swoją orientacją/ jego orientacja nikogo nie powinna obchodzić…

Fakt: w Polsce od lat obowiązuje program szczepień ochronnych dzieci do 18 roku życia.
Interpretacje: to mądre podejście chroniące zdrowie publiczne/ to przymus ograniczający wolność jednostki; szczepionki zapobiegają epidemiom/ szczepionki trują, uszkadzają organizmy dzieci i nie zapobiegają żadnym epidemiom; to dowód na rozwój nauki/ to narzędzie kontrolowania i osłabiania zdrowia ludzi…

Fakt: człowiek musi się czymś odżywiać, aby mógł żyć.
Interpretacje: musimy jeść tylko produkty X/ produkty X szkodzą ludziom; ta dieta jest najlepsza/ ta dieta jest niebezpieczna; gluten szkodzi każdemu/ gluten szkodzi tylko osobom z celiakią; picie dużych ilości czystej wody jest niezbędne/ sama woda nie nawadnia i nie powinno się takiej pić; stosowanie suplementów witaminowo – mineralnych jest konieczne/ suplementy to marketingowa pułapka…

Każda z tych interpretacji jest czyimś poglądem/ przekonaniem, a nie obiektywną prawdą. Możesz zapytać: a co z wynikami badań naukowych? Przecież niektóre z nich udowadniają, że to nie są tylko interpretacje, ale udowodniona prawda!

Czy rzeczywiście?

Pozornie sprzeczne fakty


Na pewno znasz sytuacje, w których autor jednej diety powoływał się na badania naukowe (a nawet sam takowe prowadził) dowodzące szkodliwości pewnych produktów, podczas gdy inny specjalista przedstawiał zupełnie odwrotne wnioski o tych samych produktach – również poparte badaniami…

Jak to możliwe?

Niestety to, które fakty są eksponowane, jakich dowodów się używa i w jaki sposób je interpretuje, zależy od intencji, przekonań i narracji, które badacz/ autor danej teorii chce promować. Badania naukowe nierzadko są finansowane przez określone instytucje bądź firmy mające interes w uzyskaniu konkretnych wyników. Stąd wybiera się wówczas tylko te dane, które pasują do wcześniejszej intencji.

Nie mamy więc bezpośredniego wpływu na to, co jutro przeczytamy, co za odkrycia nam się ukażą i czy będą one obiektywną prawdą (faktami). Jestem więc zdania, że warto na wszystko brać tak zwaną poprawkę, zwłaszcza na tematy związane z naszym zdrowiem.

Dlaczego zwłaszcza na te? Ponieważ każdy organizm jest inny i to, co dla jednego będzie lekarstwem, dla drugiego okaże się trucizną. I tu nie potrzeba żadnych badań!
Istotna jest też kwestia dawki – nawet zdrowe w powszechnym mniemaniu awokado czy kapusta kiszona, ale jedzone w nadmiarze, mogą przyczynić się do problemów zdrowotnych. Z kolei pizza czy pączki zjedzone okazjonalnie raz na kilka miesięcy – nic złego zdrowemu człowiekowi raczej nie uczynią.

Warto również pamiętać, że nauka się rozwija i to, co kiedyś uznawaliśmy za pewnik, dziś jest już nieaktualne, np. tłuszcze nasycone były oskarżane za powodowanie miażdżycy i chorób serca. Margaryny zaś były gloryfikowane jako te, które obniżają cholesterol albo zapobiegają chorobom serca. Dziś wiemy, że sprawa jest bardziej złożona, a powyższe tezy mocno przesadzone.

Idźmy dalej, bo to nie wszystko w temacie oceny faktów, interpretacji i przekonań…

Narracja przebrana za analizę faktów…


Czasami cudza wizja rzeczywistości przychodzi do nas jako chłodna analiza. Brzmi bardzo logicznie, zawiera definicje, argumenty i wnioski. Tymczasem w efekcie nie jest żadnym zbiorem faktów, lecz raczej ramą myślową, przez którą ten ktoś postrzega rzeczywistość.

Dobrym przykładem takiej sytuacji niech będzie wypowiedź jednego z moich znajomych:

Człowiek w obecnym systemie jest niewolnikiem w sensie absolutnym. Nie ma wolności wyboru, bo nie dano mu możliwości decydowania o wejściu w system. Narzucono mu obowiązki pod groźbą kary, a rzekomy wpływ na władzę jest fikcją. Zamiast łańcuchów mamy prawo, zamiast pana – państwo i korporacje.

To, co na pierwszy rzut oka wygląda jak chłodna analiza, jest bardzo określoną narracją, ubraną co prawda w intelektualny płaszcz, ale wciąż przesiąkniętą emocjami, złością i poczuciem niesprawiedliwości. Kluczowe pojęcia tj. wolność czy niewola, zostały zdefiniowane w sposób zero-jedynkowy. Czyli wolność jest tu rozumiana jako brak zobowiązań. A przecież taka wolność nie istnieje, o czym mówią konkretne fakty.

Już samo życie w ciele jest ograniczeniem. Zależymy od wielu praw fizyki i natury. Mamy konkretne potrzeby, w tym fizjologiczne, które musimy zaspokoić, bo inaczej nie przetrwamy. Stojąc naprzeciw rozpędzonego pociągu, nie unikniemy zderzenia (i prawdopodobnie śmierci), bo żyjemy w fizycznych ciałach. Żadne magiczne zaklęcia ani ezoteryczne sztuczki nie sprawią, że unikniemy konfrontacji z prawami materii.

Nikt z nas nie żyje w oderwaniu od sił natury i potęgi przyrody ani w absolutnej niezależności. Czy mamy to jednak uznać za znak zniewolenia? Czy może to po prostu część naszego ludzkiego doświadczenia?

Takie narracje jak ta powyższa, ja osobiście uznaję jako odpowiedź na bezsilność. Skoro ktoś ma poczucie braku wpływu na bezpośrednią rzeczywistość, to zaczyna węszyć wszędzie spisek, złe intencje, działania w kierunku kontroli ludzi, a nawet celowej depopulacji. Jego umysł przesiąknięty takim sposobem myślenia i widzenia świata, podsuwa mu wówczas „dowody” na to, że tak naprawdę jest. Tworzy on sobie (w nieświadomości) coraz głębszy światopogląd, które organizuje mu sposób patrzenia na wszystko. Staje się soczewką, przez którą ocenia to, co go spotyka.

Trudno mu oczywiście tę soczewkę zdjąć, bowiem na niej opiera się cały jego świat. Gdyby ją zdjął, musiałby przeorganizować wszystkie swoje myśli, zachowania, nawyki. I pomimo, że jest to warte każdej ceny, to wymaga jednak gotowości, odwagi i zaangażowania w proces zmiany.

Efekt potwierdzenia
jako zniekształcenie poznawcze


Temat faktów i interpretacji komplikuje to, iż jako ludzie selektywnie przyswajamy informacje pasujące do naszych wcześniejszych przekonań, zaś odrzucamy te, które im przeczą. Jeśli mamy jakąś opinię, to podświadomie szukamy argumentów, by ją potwierdzić, zamiast uczciwie przeanalizować wszystkie dostępne fakty.

Weźmy konkretne przykłady:

Jeśli ktoś wierzy, że mąka, mleko i mięso są szkodliwe dla każdego człowieka, to będzie zauważał i brał pod uwagę tylko te artykuły oraz wyniki badań, które potwierdzą jego pogląd. Zignoruje natomiast wyniki, które pokażą, że dla większości ludzi te produkty nie stanowią obciążenia zdrowotnego. To samo z suplementami, piciem wody mineralnej, noszeniem ubrań innych niż eko bawełna i len, czy używaniem określonych kosmetyków.

Inny przykład – osoba przekonana, że szczepionki są szkodliwe i niebezpieczne, będzie przeszukiwał Internet w poszukiwaniu dowodów na ciężkie NOPy u dzieci oraz angażował się w grupy o charakterze antyszczepionkowym. Nie będzie natomiast przyjmował do wiadomości odmiennej narracji, która wskaże, że szczepionka komuś pomogła i/ lub w niczym nie zaszkodziła.

Może również ktoś taki posunąć się dużo dalej (znam takie przypadki osobiście) i twierdzić, że dziecko zaszczepione jedynie chwilowo czuje się dobrze, bo i tak zostało już okaleczone na całe życie i prędzej czy później dopadnie go choroba albo poważne osłabienie organizmu… a rodzice, którzy twierdzą, że ich dziecko dobrze reaguje na szczepionki, jedynie sami siebie oszukują…

W takich sytuacjach obserwujemy postawę, iż co by mi nie odpowiedziano, to i tak będę wiedzieć swoje i dodatkowo przekonam inną osobę, by też się zaczęła bać, tak jak ja. Należy pamiętać, że wielu ludzi ma silną potrzebę, by inni wierzyli w jego wersję rzeczywistości. Ludzkie ego lubi mieć rację.

Poszukajmy teraz zniekształceń w temacie uzależnień.

Wiadomo, że palenie szkodzi. I to jest fakt, bowiem wyników badań mamy na ten temat całe mnóstwo. Zdecydowana większość z nich potwierdza, że lepiej nie palić, niż palić, bo konsekwencje są daleko idące. Palacz może jednak mieć tendencje do szukania takich potwierdzeń, które pokazują, że tytoń jest dobry, a nawet zdrowy. Zatem nie musi się on z nałogiem rozstawać, np. dziadek palił paczkę dziennie, a żył 95 lat…. szamani i hindusi palą tytoń i mają się dobrze… koleżanka nie paliła, a zmarła na raka płuc w wieku 45 lat… itp. itd.

Palacz zbiera po prostu „dowody”, które pozwalają mu wierzyć, że oficjalne wyniki badań są błędne albo że go nie dotyczą.
Swoją drogą znam nałogowego palacza, który twierdzi, że dogadał się z energią tytoniu i ona jest dla niego nieszkodliwa… Aż ciśnie się, by zapytać – jak stara babinka w anegdocie słuchająca z uwagą przechwałek pewnego oświeconego – a po wodzie już chodzi? 😉

Owszem, będąc palaczem/ słodyczoholikiem/uzależnionym od innych substancji czy kompulsywnych zachowań, lepiej wmówić sobie, że jest się zdrowym i że to mi nie szkodzi, niż za każdym wzięciem/ zrobieniem tego się bać. Każde napięcie i stres są bowiem szkodliwe. Jednak nie zmienia to faktu, że umysł takiego człowieka każdorazowo dokonuje zniekształcenia i samo-oszustwa.

Otóż gadzia i emocjonalna część ludzkiego mózgu potrafi dopuścić się naprawdę pomysłowych metod na to, by uciec od prawdy o swoim uzależnieniu i nie zmieniać tego, co daje chwilową przyjemność, a dodatkowo wymaga wysiłku. O wiele łatwiej jest wmówić sobie magiczne moce, aniżeli dokonać prawdziwej głębokiej przemiany – uwolnienia od nałogu. Czym innym jest bowiem zrobić coś od czasu do czasu, dla towarzystwa czy nawet z dobrą intencją (zapalić, wypić alkohol, zjeść pączka, …) , a czym innym być nałogowcem. To dwie różne sprawy.

Znam ten temat z autopsji. Próbowałam tego typu sztuczek w swoim życiu. Mój umysł wymyślał sobie niesamowite wymówki i wyjaśnienia, byleby tkwić w status quo. Jest w tym naprawdę sprytny, dlatego warto być uważną, by odróżniać prawdę od iluzji.
Pamiętam, jak zdałam sobie sprawę, że w takich momentach żadna ze mnie przebudzona i świadoma istota! Po prostu ulegałam zjawisku duchowej pychy. Moje ego za to miało się całkiem dobrze… I miało się na pewno z czego pośmiać 😉

To oczywiście ważne, że poszukujemy duchowości w naszym życiu. Że chcemy patrzeć na nie z innej perspektywy, widzieć w nim szanse, a nawet magię i cuda. Sama lubię to robić. Jednak jest spora różnica między spotkaniem się z własną duszą i głęboką prawdą, a próbą uciekania od materii, będąc oderwanym od własnego ciała fizycznego i emocjonalnego. Do tego to poczucie bycia kimś lepszym od innych… Kimś, kto wie…

Miałam szansę poznać smak takich prób. To była dla mnie potężna lekcja pokory. Nadal ją przerabiam, bo to raczej proces niekończący się. Ale warto być bliżej prawdy (miłości), niż dalej. I sama ta droga już człowieka cieszy.

Innym obszarem, w którym występuje cała plejada możliwości dokonywania zniekształceń poznawczych, są tematy religijne.

Cudowne uzdrowienia – osoba wierząca w boską interwencję i skuteczność danej modlitwy dostrzega przypadki, w których dzięki tej modlitwie ktoś wyzdrowiał. Ignoruje natomiast sytuacje, w których modlitwa nie pomogła i tłumaczy to wówczas zbyt słabą wiarą albo tajemniczymi wyrokami Boga.

Wyjaśnienie katastrof i zbiegów okoliczności – gdy coś złego spotyka ateistę lub innowiercę, łatwiej uznać to za karę boską, niż gdy to samo spotyka osobę wierzącą – dla niej Bóg miał po prostu inny plan albo jest to tylko próba wiary.

Interpretować w taki sposób można również objawienia i mistycyzm – ktoś, kto ma religijną wizję lub przeżycie mistyczne, uzna to za dowód na istnienie Boga. Zaś gdy tego samego doświadcza osoba niereligijna lub z innej wiary, uznaje to jako jej kontakt z siłami natury lub „innymi duchami”.

Nie lepiej sprawa wygląda w obszarze polityki. Podajmy parę przykładów:

Zwolennik danej partii ogląda te kanały informacyjne lub czyta te gazety, które potwierdzają jego poglądy i gloryfikują działania tejże partii. Krytyka opozycji jest oczywiście uzasadniona, a same te media są oceniane jako wiarygodne. Gdy zaś w kanale o odmiennej narracji mówi się źle o jego partii, uznaje się to wówczas jako dowód wrogości, ataku i nierzetelności.

Gdy polityk z „jego” partii jest przyłapany na korupcji, ten bagatelizuje sprawę, a nawet twierdzi, że to manipulacja. Gdy zaś opozycyjny polityk zrobi coś podobnego, on uznaje to za dowód moralnego upadku tego ugrupowania.

Jeśli „jego” partia podniesie podatki, mówi on, że to konieczne i normalne. Gdy przeciwna partia zrobi to samo – jest to rabunek na naród i dowód na niekompetencję tychże polityków.

Gdy zwolennicy „jego” partii wychodzą na ulicę, wtedy z pewnością bronią demokracji i ważnych wartości. Gdy protestują przeciwnicy – uznaje ich za zmanipulowanych i niebezpiecznych dla kraju.

Gdy partia przegrywa wybory – z pewnością doszło do oszustwa i manipulacji. Gdy przegrywa partia przeciwna – jest to dowód na mądry wybór głosujących.

Przykładów można mnożyć dużo więcej w każdym z powyższych obszarów. Ludzie tworzą po prostu swoje „obozy” i w każdym z nich budują wokół siebie mur złożony z opinii, wierzeń, poglądów i określonej wersji świata.

Dlaczego nasz mózg to robi?
Po co miałby dokonywać zniekształceń?



Nie ma nic przypadkowego w świecie natury i wszystko ma jakiś cel. Tak i tu o coś musi chodzić 😉 A chodzi po pierwsze o oszczędność energii.

Mózg używa w tym celu skrótów myślowych, by szybciej oceniać sytuacje. Stosuje zatem system 1 (wg Kahnemana) oparty na emocjach i intuicji. Nie dokonuje on dogłębnej analizy, a raczej stosuje proste reguły: skoro A było przed B, to zapewne A spowodowało B. To oczywiście uogólnione założenie, które często okazuje się błędne. System 2 z kolei jest racjonalny, wolny i wymagający. Stąd włącza się on u nas zdecydowanie rzadziej.

Po drugie, chodzi o rozpoznawanie wzorców. To mechanizm ewolucyjny, który każe nam widzieć zagrożenie nawet tam, gdzie go nie ma. Czyli lepiej żyć w świecie bardziej niebezpiecznym, wrogim i złym, będąc gotowym do ataku, aniżeli w świecie bezpiecznym i dobrym, który jest mało realny (według gadziego mózgu oczywiście, bo to nie jest przecież obiektywny fakt).

Po trzecie, jesteśmy istotami społecznymi i stety-niestety udziela nam się energia grupy, do której chcielibyśmy przynależeć (rodzina, znajomi). To powoduje, że łatwo możemy ulec opiniom i emocjom tej grupy oraz przyjąć nieświadomie jej narracje i widzenie świata. Zgodnie z powiedzeniem: wejdziesz między wrony, będziesz krakać jak i ony.

Kolejny powód tworzenia zniekształceń przez nasz mózg, to iluzja kontroli. Fajnie jest myśleć, że się ma kontrolę nad światem. Czasami w imię tej kontroli chcemy uciekać przed tak zwanym uzurpatorem, który chce nas zniewolić nakładając na przykład obowiązki i nakazy wobec Państwa. Oczywiście uzurpator nie dla wszystkich ludzi się takim jawi, bo to kwestia filtru, przez który patrzymy na rzeczywistość oraz naszego osobistego poczucia wolności.

Mam wielu znajomych, którzy upatrują wolności głównie dzięki unikaniu, omijaniu, uchylaniu się od czegoś. Stale przed czymś uciekają, bo tylko wtedy mają poczucie kontroli i dawania sobie przestrzeni do wolności. Gdy zaś mają zrobić coś, czego wymaga od nich jakiś system, od razu czują się oszukiwani i robieni w przysłowiowe bambuko. A przecież to również kwestia widzenia systemu jako takiego. Skądś to negatywne nastawienie i ciągłe szukanie złych intencji wynika…

Czasami z własnych doświadczeń, czasami z opowieści innych, lecz częściej – jak sądzę – z wchodzenia w emocjonalne zagrywki i energię grupowego strachu i siania paniki. Owszem, rzeczywiście tak się zdarza, że urzędnik czy polityk ma złe intencje czy gra nieczysto. I są na to dowody, jasne że tak. Jednak bywa też inaczej. A skoro bywa tak i tak, to znaczy, że możemy wybrać sobie narrację i sposób postrzegania świata.

I po piąte – chodzi o unikanie tak zwanego dysonansu poznawczego czyli dyskomfortu, jaki odczulibyśmy, gdyby się okazało, że nie mamy racji. Zmienianie przekonań wymaga od nas wysiłku oraz umiejętności przyznawania się do błędu oraz niewiedzy. A tego większość ludzi robić nie lubi. To jednak duży błąd, który nas dużo kosztuje.

Najgorszym z nich jest chyba brak rozwoju i zapadnięcie się w swoim małym światku, który do tego wszystkiego NIE JEST REALNY! Jest to bowiem świat iluzji i licznych domniemań, zabobonów i wierzeń.

Każdy z nas może się mylić, bo jest to rzecz ludzka. I na ogół w wielu kwestiach się mylimy! Przyznanie się do pomyłki wymaga jednak od nas odwagi. Nie każdego na to stać.

Tkwienie w iluzji daje nam owszem chwilowe uniknięcie nieprzyjemności, jakiej byśmy doświadczyli konfrontując się z prawdą i z faktami. Jednak w ogólnym rozrachunku powoduje to problemy. Jakie na przykład?

Nie rozwijamy się, bo wybieramy status quo i obecną strefę komfortu. To po pierwsze. Po drugie, unikając głębszej analizy i autorefleksji, możemy niechcący wejść w środowisko, w którym damy się ponieść jego energii i nieprzyjemnym emocjom. A to z kolei sprzyja rozwikłaniu większych lub mniejszych bitew i walk, a nawet wojen.

A wszystko to wynika z walk ego – rację mamy my, a nie oni! I oczywiście padają tu na ogół jakieś dodatkowe argumenty, jakoby ta druga strona demoralizowała pierwszą albo odbierała jej prawdziwe wartości, tradycje czy wolność. Pytanie tylko, co rozumiemy pod słowami: wartości i wolność…

I koło się zamyka. Bawimy się w te „racje i racyjki” przez eony lat, walcząc na szabelki, lecz nie widząc, że tylko spokój i miłość mogą nas uratować.

Co by bowiem było, gdybyśmy dali sobie i innym spokój? Jakby to było przestać się zakotwiczać na własnych poglądach, jako źródle najlepszej wiedzy i prawdy? Co byśmy takiego ważnego stracili? Czego tak naprawdę bronimy? Życia czy może raczej ludzkich narracji i opinii? Co stracimy, gdy przestaniemy w nie wierzyć? Co zyskamy?

Myślę, że warto zadawać sobie takie pytania.

Pozostaje jednak inne równie ważne:

Jak nie ulegać zniekształceniom poznawczym? Jak sprawić, by widzieć świat takim, jakim jest naprawdę, a nie takim, jakim się nam wydaje?

Świadomość błędów poznawczych to pierwszy krok do ich kontrolowania. A zatem skoro już je prześwietlisz u siebie, możesz zacząć coś z tym robić.


A więc po pierwsze –
pamiętaj o wszechobecnym zjawisku głuchego telefonu.

Pamiętasz o zabawie w głuchy telefon? Jako dzieci mieliśmy ubaw po pachy, ale dziś będąc dorosłymi, widzimy, że nie bardzo jest się z czego śmiać… Otóż po wielu przekazach z ust do ust kontekst zostaje niejednokrotnie całkowicie zmieniony, a usłyszana przez ostatniego odbiorcę wersja, znacznie odbiega od oryginału. I to może powodować niemałe komplikacje w naszym życiu (łącznie z tą, iż bronimy niekiedy zacięcie danych ideologii czy dogmatów religijnych, opierając się na przekazach ludzi sprzed tysięcy lat, tak jakby ich zniekształcenia poznawcze i liczne mechanizmy obronne nie dotyczyły… Otóż mózg ludzki od zarania dziejów to robił. Warto więc wszystkich ludzi traktować jednakowo. Nie ma dowodów na to, by ktokolwiek dostał od Wszechświata odgórnie monopol na prawdę. Każda istota ludzka jest w drodze samopoznania. Nikt nie jest uprzywilejowany i wolny od błędów, pomyłek i upadków. Co to by był zresztą za Bóg, gdyby kogokolwiek faworyzował, nadając z automatu szczególne moce i wiedzę, zaś innym nie? 😉 ).

Przekazując sobie informację z ust do ust zapominamy czasami o niuansach, które jak się potem okazuje, miały ogromne znaczenie dla całego kontekstu. Niekiedy dopowiadamy własną wersję – świadomie lub nie. Jest udowodnione bowiem, że mózg zapamiętuje przede wszystkim początek i koniec historii, zaś środek sobie nierzadko dopowiadamy. Zabarwiamy ponadto emocjonalnie daną historię/ sytuację/ przekaz – zależnie od naszych poglądów i postrzegania tego zdarzenia.

Dlatego weryfikuj prawdziwość informacji. Jeśli znasz osobiście człowieka, dopytaj go, co naprawdę miał na myśli i czy tak właśnie powiedział. Bo czasami to, co słyszymy nie jest tym, co ktoś chciał nam przekazać. Jeśli nie znasz go osobiście, spróbuj dotrzeć do źródła. Pamiętaj, że jedynie źródło zna cały obraz sytuacji! Nie osoby przekazujące ją sobie z ust do ust.

Po drugie – znajdź przeciwną perspektywę dla swojej wersji, nawet jeśli się z nią obecnie nie zgadzasz. Dlaczego warto tak robić? Ponieważ poznawanie różnych punktów widzenia uczy krytycznego myślenia i dodatkowo rozwija empatię.

Po trzecie – analizuj własne emocje. Jeżeli jakaś narracja wywołuje w Tobie mieszane uczucia, lęk albo przeciwnie – silną ekscytację, to znak, że czas ochłonąć i przyjrzeć się temu z dystansu nawiązując głębszy kontakt ze sobą. Silne emocje blokują logiczne myślenie. Łatwiej wtedy ulec manipulacji.

Po czwarte – oddzielaj fakty od interpretacji/ poglądów/ opinii/ przekonań

Po piąte – unikaj grupowego myślenia, a już w szczególności nie wchodź w narrację „my kontra oni”. Jeśli grupa ludzi mówi ci, że wszyscy „inni” się mylą, to znak ostrzegawczy.

Mądre przysłowie mówi, że z kim się zadajesz takim się stajesz. To, że wszyscy w coś wierzą, nie oznacza, że mają rację. Gdy grupa krzyczy, że coś jest jakieś albo że tak się kiedyś robiło, to wcale nie oznacza, że tak jest albo że dziś należy robić podobnie. Nasi dziadkowie, pradziadkowie też ulegali manipulacjom, efektowi potwierdzenia, zasadzie głuchego telefonu i innym zniekształceniom! Nie byli nieomylni, bo ich mózgi stosowały te same mechanizmy, które my stosujemy dzisiaj.

Kochajmy ich, ale nie gloryfikujmy ich poglądów, przekonań i wierzeń jako wyroczni i najmądrzejszych sposobów na życie. Możemy sobie wybierać te, w które chcemy wierzyć, zaś odrzucać te, które są już nieaktualne i nie pasują do naszej rzeczywistości. Pamiętaj, że oni żyli w innej. I gdyby żyli dzisiaj, również mieliby możliwość weryfikowania swoich opinii i poglądów.

Twoja nieżyjąca już prababcia czy ojciec nie oczekują dziś od Ciebie, byś postępowała nie po swojemu, lecz po „ich” woli. Oni są już w zupełnie innym świecie, w którym nie istnieją żadne poglądy 😉 To Twój własny umysł trzyma Cię jeszcze w uwikłaniu. Nie Twój zmarły pradziadek czy ojciec.

Życie to proces i różne etapy. Więc jeśli czujesz, że coś Cię blokuje przed porzuceniem wersji świata Twojego ojca czy babci, a która to wizja nie daje Ci zaznać spokoju i radości, to znaczy, że czas na odcięcie pępowiny i przepracowanie tego, co za tym lękiem stoi (bo coś stoi na pewno).

Po szóste – dostrzegaj manipulacje językową, która wypływa z silnych emocji. Jeśli w narracji pojawiają się określenia takie jak: wszyscy rozsądni ludzie wiedzą, że… to oczywiste, że…. tylko głupi myślą inaczej… to znak, że ktoś próbuje wpłynąć na Twoje myślenie.

I po siódme – bądź otwarta na zmianę zdania! Świadomy i dojrzały człowiek nie ma potrzeby walczyć na racyjki. Umie przyznać się do niewiedzy i pomyłki. Jest gotowy zmienić swoje poglądy, gdy dostrzeże, że uległ manipulacji albo przejął na wiele lat cudze przekonania (nauczycieli, rodziców, dziadków, osób duchownych, znajomych, religijnych guru). Nie chodzi tu o zmianę zdania na każdy temat. Chodzi o elastyczność umysłu i zdolność do refleksji, bo…

… każda narracja może się zdezaktualizować!


Dojrzałość polega na gotowości zmiany przekonań w świetle nowych faktów. Bez wstydu i bez przywiązania do „bycia zawsze konsekwentnym”. Niestety często to bycie sztywnym nie pozwala nam się rozwijać ani zaznać spokoju.

Moje życie pokazuje mi nieustannie, że na każdym z etapów życia pewne narzędzia i poglądy, stają się bezużyteczne, a nawet niebezpieczne. Dlaczego? Ponieważ wszystko ma swój początek i kres. I w momencie, gdy wyczerpie się dla nas dane doświadczenie i płynąca z niego lekcja, która spowodowała naszą przemianę, wtedy musimy odłożyć na bok pewne narzędzia, które służyły temu doświadczeniu. A tymi narzędziami są również nasze opinie, poglądy, narracje (nie tylko rzeczy czy konkretne praktyki).

Dobijając powoli do brzegu…


… skłonię Cię do pewnej refleksji, która jest powiązana z naszymi przekonaniami i poglądami, a które niekoniecznie są dziś aktualne. Otóż niedawno jeden z polskich biznesmenów w jednym ze swoich wpisów zwrócił uwagę na pewne przekonanie, które w nas ciągle jeszcze jest.
A brzmi ono:

Po co miałabym komuś za to płacić, skoro mogę to zrobić sama?

I pod spodem napisał coś odwrotnego:

Po co miałabym robić to sama, jeśli mogę komuś za to zapłacić? A w tym zaoszczędzonym czasie popracować nad czymś dla mnie niezwykle ważnym, na co zwykle brakuje mi czasu?

Można zmienić spojrzenie? 😉

Jednak by to zrobić, najpierw musimy się ZATRZYMAĆ, by móc dostrzec nasze podejście do życia i osobiste postawy. Bo wtedy rodzi się dopiero to ważne pytanie: czy to, w co dziś wierzę i jak myślę, na pewno mi służy? Czy to, co mówią i robią inni, to oby na pewno prawda o świecie? Bo może to tylko ich przekonanie, ich narracja i opinia, w które bezrefleksyjnie wierzę i ja?

Zapisz dziś jakieś mocne przekonanie, które masz…


… i zapytaj siebie: czy to fakt? A jeśli nie, to skąd się to wzięło w mojej głowie?

Jeśli sprawa dotyczy zaś poglądów na jakiś temat, to pamiętaj, że możesz wybrać sobie taki, który daje Ci przede wszystkim radość, spokój, poczucie sprawczości i buduje Twoje zaufanie do samej siebie.

PS. A gdyby się w razie okazało, że się rozczarowałaś własnymi przekonaniami, opiniami, interpretacjami lub zdałabyś sobie sprawę, jak często ulegałaś zniekształceniom poznawczym, to powiem tylko tyle:

Roz-czarowanie to najlepsze, co może Ci się przytrafić! Bo to oznacza, że już nie chodzisz za-czarowana jak lunatyk, tylko odzyskałaś przytomność!
I zamiast śnić o życiu, żyjesz naprawdę – z otwartym sercem i głową. Bliższa swojej prawdziwej Istocie, a nie zagrywkom ego.

Życzę nam wszystkim coraz częstszych roz-czarowań 🙂

Mądrości i Zdrowia!
Ewelina Wieczorek

——————————————————————————————
Jeśli:

  • potrzebujesz wsparcia w procesie trwałej zmiany nawyków, w problemach z objadaniem się i nawykowym przejadaniem
  • wolisz, by ktoś, kto zajmuje się tym zawodowo od 17 lat, pomógł Tobie osiągnąć efekt, o który Ci chodzi
  • chcesz, by stworzył on wraz z Tobą optymalny plan zmiany, ukierunkował Cię, wspierał i wspólnie z Tobą dokonywał niezbędnych korekt

    to zapraszam Cię pod moje skrzydła. Będzie mi bardzo miło móc Cię poznać i rozpocząć owocną współpracę!

Aby dokonała się w Tobie trwała zmiana, oprócz wiedzy potrzebne jest Ci mądre i skuteczne działanie:

Psychodietetyk Ewelina Wieczorek tel. 500 858 830

Autor: Ewelina Wieczorek

Psychodietetyk z 17-letnim doświadczeniem, pedagog i strateg w sztuce dokonywania zmiany.

Od roku 2007 właścicielka EpiCentrum Zdrowia.
Pomaga kobietom odzyskać wolność od przymusu objadania się i kompulsywnych zachowań żywieniowych.

Prywatnie szczęśliwa żona i matka trzech córek.
Uwielbia samotne spacery po lesie, które - jej zdaniem - skutecznie "przywracają ustawienia fabryczne w umyśle".
W czasie wolnym komponuje muzykę fortepianową
pod pseudonimem artystycznym Lamia G-moll.