Kategorie
Blog

Poznaj największe przeszkody na drodze do pełni zdrowia i harmonii

Niedługo od momentu poczęcia, rozpoczyna się proces odżywiania małej istoty. Najpierw odbywa się to za pośrednictwem matki, poprzez pępowinę. To, jak się odżywia matka (jak również to, czym zaprząta sobie głowę będąc w ciąży), wpływa niewątpliwie na stan zdrowia i samopoczucie jej dziecka…

Gdy mały człowiek przychodzi już na świat, odżywia się mlekiem matki. Nadal wielkie znaczenie ma jej dieta, gdyż dziecko spożywa to, co ona, tylko w innej formie niż miało to miejsce wcześniej. Niekiedy zdarza się, że matka nie może wykarmić swojego dziecka i odżywia je mlekiem modyfikowanym. I tu na moment się zatrzymam…

Bardzo często słyszę głosy, jakoby matka, która nie karmi piersią, była egoistyczna, wybierała wygodę, bardziej dbała o biust niż o zdrowie swojego dziecka… Jest to niezwykle krzywdzące i nie wydaje mi się, by ktokolwiek miał prawo do krytykowania i osądzania kogokolwiek. Każda kobieta wybiera to, co uważa za słuszne i dobre dla dziecka i niej samej.

Póki nie jesteśmy w czyjejś skórze, nie potrafimy powiedzieć, co byśmy zrobili w jego położeniu. Wszelkie oznajmienia typu: „ja bym zrobiła tak… ”, albo „ja bym nigdy tego nie zrobiła”, to zwykłe dywagacje i przypuszczenia. A życie zweryfikuje je i tak w momencie nadejścia konkretnego doświadczenia.

Warto mimo to pamiętać o stałych prawach natury oraz o tym, że wiedza obecna na podstawie licznych badań wskazuje, iż żadne mleko, jakkolwiek nie byłoby przebadane, wzbogacone itd. nie dorówna naturze. Zawsze będzie to mleko sztuczne, a nie matczyne. Mało tego, w trakcie karmienia, matka przekazuje dziecku wraz z kobiecym mlekiem swoją energię (dziecko wraz z matką od poczęcia są mocno ze sobą połączeni pod każdym względem, zwłaszcza tym emocjonalnym, co wpływa z kolei na ich zdrowie fizyczne).

AFIRMACJE I DOBRE MYŚLI

Dlatego warto powalczyć o laktację, aby móc swojego oseska pokarmić choćby przez pierwsze pół roku jego życia. Jeśli jednak nie jest to możliwe, wówczas należy podejść do tematu karmienia ze spokojem, bez poczucia winy, z pewnością siebie i „energetyzować” to mleko, afirmując dobroczynny wpływ tego pokarmu na zdrowie dziecka. Warto karmiąc dziecko zadbać o dobry nastrój (własny oraz dobre otoczenie) i mieć tylko pozytywne myśli.

Mam nadzieję, że nie jesteś tym zaskoczona, bo już od dłuższego czasu świat nauki to potwierdza (fizycy kwantowi, psychologowie i naukowcy innych dziedzin) i coraz bardziej otwarcie się o tym mówi na całym świecie. Ja w to mocno wierzę.

My, ludzie potrafimy zmieniać negatywne energie i wpływy tak, aby działały dla nas, w sposób korzystny, dając nam i ludziom wokół pełnię zdrowia i harmonię. Jednak aby to robić, trzeba najpierw być tego świadomym. Najpierw przychodzi świadomość czegoś, by pojawiły się możliwości działania.

Kiedy młody człowiek zaczyna odżywiać się czymś więcej niż mlekiem, bardzo ważne jest, aby były to produkty, które jego organizm będzie mógł jak najlepiej wykorzystać i czerpać z nich same korzyści dla utrzymania równowagi. Niestety nie zawsze tak jest. Wiele dzieci już od małego otrzymuje substancje sztuczne, chemiczne i ma z nimi styczność przez całe życie. Ich organizmy przystosowują się do nich, tak jak np. ciało palacza przyzwyczaja się do substancji smolistych i innych toksyn zawartych w papierosach. Jednak nikt nie twierdzi przecież, że zdrowo, korzystnie i wydajnie jest żyć z takim obciążeniem…

Podobnie jest z aspektami emocjonalnymi, kiedy to doznajemy przykrego zdarzenia i umysł zaczyna tłumić złe emocje bądź wypiera to, co się zadziało. Wyparte przeżycia czy stłumione emocje nie giną w próżni (energia nie ginie!), lecz są zapisane i przechowywane w podświadomości człowieka. I w konkretnych sytuacjach jego życia, będą one dochodziły do głosu, czyniąc jego życie smutnym, co będzie wywierało wpływ na jego decyzje, działania, sposób postępowania. I cały szkopuł polega na tym, że trzeba to doświadczenie i emocje przepracować. Wtedy dopiero możemy wyciągnąć wtyczkę z prądu, jednocześnie przerywając dopływ energii z podświadomości do świadomości. Jest wiele technik i metod pracy z podświadomością, ale o tym być może napiszę w innych artykułach.

Dlatego każdy człowiek żyjący w nałogu, bądź przyzwyczajony do zjadania np. wysoko przetworzonej, chemicznej żywności, żyje ze swoim obciążeniem, nie wiedząc, jak to jest żyć bez tego balastu. Towarzyszy temu na ogół brak świadomości o tym, że odciążając ciało, odciąży jednocześnie umysł i ducha. Ciało wpływa na umysł (psychikę) i ducha. I odwrotnie – złe emocje odkładają się w ciele, zaczynamy chorować na rozmaite choroby (dziś prym wiodą choroby nowotworowe, metaboliczne i autoimmunologiczne). Warto o tym pamiętać, bo uważam, że to zrozumienie jest kluczowe w podejmowaniu jakichkolwiek działań w kierunku naprawy swojej obecnej sytuacji na polu zdrowotnym, co przekłada się bardzo szybko na całokształt życia.

Przejdźmy zatem do sedna. Oto, co należy wziąć pod uwagę i wprowadzić w życie bądź z niego usunąć, chcąc uzdrowić siebie nie tylko w obszarze ciała, ale i ducha.

BIAŁY CUKIER RAFINOWANY

Osobiście stawiam go na równi z alkoholem i nikotyną. Nie mam najmniejszych wątpliwości co do faktu, że cukier rafinowany jest nie tylko trucizną, ale również silnym narkotykiem. Czy przesadzam? Bynajmniej.

Twierdzę tak, wcale nie dlatego, że wszędzie mówią o jego szkodliwości, choć to też wszystko jest w pełni zasadne. Twierdzę tak głównie dlatego, ponieważ wiem, jak reaguje mój własny organizm na określone jego dawki. Z własnego doświadczenia wiem, że im więcej zaczynam spożywać cukru pod różnymi postaciami (słodycze, ciasta, białe pieczywo, dosładzane produkty), tym trudniej jest mi się wyciszyć, skoncentrować, staję się nerwowa i bez energii. Czyli oznacza to dla mnie, że cukier ani trochę nie krzepi! Jest wprost przeciwnie.

Mało tego, kiedy zaczynam spożywać cukier, powiedzenie, że „apetyt rośnie w miarę jedzenia” staje się dla mnie jeszcze bardziej logiczne i prawdziwe. Po prostu stale mam ochotę na słodycze i produkty z cukrem. I koło się zamyka. Jem słodycze i chce mi się ich coraz więcej i więcej…i zamiast mieć energię, po prostu ją tracę. Zamiast poprawić sobie humor, ja staję się apatyczna i nerwowa.. Zamiast się najeść i mieć dość jedzenia na dłuższy czas, ja stale bym jadła… nie wspomnę już o dodatkowych kilogramach, które przybywają, pomimo dobrej w miarę przemiany materii.

A zatem moje obserwacje każą mi wysnuć wniosek, że cukier jest dla mnie wysoce szkodliwy. Nie widzę ani jednego pozytywnego aspektu jego spożywania ani korzyści.

Tyle o mnie i moich doświadczeniach. A jak jest ogólnie, globalnie, co mówią badania, co pokazują obserwacje całych populacji? Szczerze, to nie czytałam chyba ani jednego artykułu ani wyników badań, które obroniłyby cukier

ZA DUŻO POŻYWIENIA

To jest druga po cukrze katastrofa dla ciała i dla ducha. Wystarczy choćby logicznie spojrzeć na ten temat i zastanowić się, dlaczego tak często nie mamy energii… skoro organizm wydatkuje energię na ciągłe trawienie, a potem uchronienie nas przed chorobami (neutralizując masę toksyn), to nie dziwne, że nie wystarcza już nam tej energii na inne rzeczy, np. na koncentrację, kreatywne myślenie czy aktywne hobby.

Człowiek powinien jeść tyle, ile rzeczywiście potrzebuje jego organizm, a zatem winien wziąć pod uwagę swoją codzienną aktywność i to, w jakim okresie swojego życia jest (dzieciństwo i związany z tym wzrost, okres dojrzewania, ciąża lub laktacja, sport wyczynowy, określone schorzenie, praca fizyczna, praca siedząca, praca w ekstremalnych warunkach, np. w mrozie lub podwyższonej temperaturze czy wilgotności i inne czynniki). Powiem więcej – powinniśmy dostarczać sobie niezbędne minimum kalorii potrzebnych do życia, zaś maksimum składników witaminowo – mineralnych z pożywienia. A jak to wygląda na ogół w krajach cywilizowanych? Nie przesadzę, gdy powiem, że jest odwrotnie – dostarczamy sobie bardzo często maksimum kalorii, jakie jesteśmy w stanie przyjąć, jednocześnie dostarczając do organizmu minimum witamin i minerałów. I stąd nasze problemy zdrowotne.

Podsumowując ten punkt – jeśli jesz za dużo, nie wystarcza Ci już energii na inne rzeczy, które dałyby Tobie dużo więcej poczucia przyjemności i szczęścia, niż możesz sobie wyobrazić. No i jedząc za dużo, bilans energetyczny jest stale dodatni, a zatem na ogół wtedy przybieramy na wadze (istnieją oczywiście wyjątki od tej reguły)

JEDZENIE ZBYT CZĘSTO

Od wielu już lat we wszystkich niemal krajach cywilizowanych hołduje się zasadzie, jakoby jedzenie często, a mało było dla ludzi korzystne i bardziej rozsądne, niż jedzenie 3 głównych posiłków w ciągu dnia. I wszystko byłoby fajnie, gdyby zwrócono uwagę na fakt, że zasada ta dotyczy tylko określonej grupy ludzi…

Te grupy to na pewno cukrzycy, którzy muszą mieć stały poziom cukru we krwi i u nich jedzenie co 2,5-3 godziny jest uzasadnione. Inna grupa to dzieci w okresie wzrostu, kobiety karmiące, sportowcy wyczynowi czy ludzie pracujący w specyficznych warunkach klimatycznych (u nich z kolei bardziej chodzi o płyny, czyli nawadnianie organizmu). Natomiast cała reszta populacji może w zupełności zjadać 3 posiłki w ciągu dnia, góra 4 w odstępach 4-5 godzinnych.

Jakie to ma uzasadnienie? A no takie, że nasze organy wewnętrzne tez potrzebują odpoczynku w pracy. Kiedy wkładamy pożywienie do ust, rozpoczyna się cała machina produkcyjna. Zaczyna pracować trzustka, wątroba, żołądek, jelita i inne narządy. Czyli eksploatujemy je nadmiernie. Mało tego, nie tylko chodzi o samą ich pracę, ale o procesy biochemiczne, jakie uruchamia każdy kęs pożywienia. Wydzielają się hormony, enzymy, białko rozkładane jest na aminokwasy, te wędrują do krwi, krew je identyfikuje (lub nie). Do tego im więcej jedzenia, tym więcej toksyn w ciele, bo żywność współczesna jest dość mocno zatruta (nawet nie możemy być pewni na 100% co do czystości żywności ekologicznej).

Stąd prosty wniosek – jedzmy mniej. I nie ma co się martwić, że jeśli zjemy za mało, to będziemy mieli mniej witamin czy minerałów. Spokojnie! Naprawdę uwierzmy, że organizm lepiej sobie poradzi z tym fantem niż z obrabianiem jedzenia i ciężką pracą z tym związaną. Niektóre witaminy i sole mineralne organizm wytworzy sam. Część zaczerpnie z energii spoza żywności, np. ze słońca czy z natury nie poprzez przełykanie. Zdziwiony? „Są rzeczy na świecie, o których się nie śniło filozofom”.

W mojej 15-letniej pracy zawodowej, układając jadłospisy klientom, owszem czasami ustalamy wspólnie zasadę 5 posiłków w ciągu dnia. Ale robię tak, gdyż na początku zmiany stylu odżywiania, sam fakt przestawienia się na nieco inny sposób jedzenia, może być nieco kłopotliwy. Wolę zatem, by mój klient zjadał 5 posiłków, niż 3, bo to mogłoby spowodować głód. A głód w przypadku rozpoczynania zmiany nawyków żywieniowych, nie byłby dobrym sprzymierzeńcem.

„Polubienie”, a nawet pożądanie chwilowego uczucia głodu, wymaga zmiany świadomości człowieka oraz zmiany nastawienia do tematu jedzenia. Wymaga to również nabycia podstawowej wiedzy o prawach natury oraz zrozumienia siebie jako istoty transcendentnej. Nikt inteligentny przecież już nie wierzy chyba w bajeczkę o człowieku, jako ciele fizycznym, które żyje bez celu i dozna całkowitej śmierci. Dowody naukowe, liczne badania, jak również (chyba przede wszystkim) doświadczenia ludzi na całym świecie pokazują, jak wielowymiarową istotą jest człowiek.

BRAK WIARY WE WŁASNE ODCZUCIA

Każdemu człowiekowi zdarzają się sytuacje, gdy ma silną chęć zjedzenia czegoś, czego nie jadł przez długi czas, na przykład czegoś kwaśnego albo bardzo słonego. Może mieć to związek z brakami w organizmie i potrzebą uzupełnienia jakiegoś pierwiastka czy witaminy.

Organizm jest na tyle mądry, że upomni się o swoje i nawet nie będziesz wiedział, że to się dzieje. Bardzo rzadko zdajemy sobie sprawę z tego faktu, iż natura wyposażyła nas w instynkt przetrwania oraz dążenie organizmu do zachowania homeostazy. I to powoduje, że nie musisz się zastanawiać poprzez „głowę” czy rozum, które witaminy i minerały są Tobie w danym momencie potrzebne, gdyż Twój organizm będzie dążył do zaspokojenia potrzeb. Wystarczy pamiętać o tym mechanizmie i zaufać własnej intuicji.

Dziś niestety jest tak, że odciąga się nas od słuchania siebie i reagowania na własne odczucia. Wmawia się nam za to skutecznie, że powinniśmy iść za nowinkami medycznymi, spożywczymi, farmaceutycznymi, technologicznymi i kierować się jedynie oficjalnymi wynikami badań naukowych. Owszem, możesz i tak. Pytanie tylko, czy nie pociąga to za sobą więcej Twojej uwagi i cennego czasu, pieniędzy, a nierzadko i stresu. Ja wybieram pójście za głosem intuicji i wiary w naturę, bo jest to dla mnie bardziej przekonywujące, mniej stresujące, o wiele tańsze i nie pochłaniające czasu na czytanie i słuchanie innych o tym, co dziś jest właściwe dla utrzymania zdrowia.

CZY JEST ZATEM COŚ WIĘCEJ?

NIE. Może Cię teraz zaskoczę, ale TE CZTERY KWESTIE:

– niespożywanie cukru (poza cukrem naturalnie występującym w roślinach w postaci fruktozy oraz cukrem złożonym ze zbóż i niektórych warzyw)

– jedzenie wartościowo, lecz mniej kalorycznie

– wydłużenie przerw pomiędzy posiłkami

– zaufanie swojej intuicji i temu, co sygnalizuje Twoje ciało

na początek w zupełności WYSTARCZĄ!

Może zaczniesz się zastanawiać teraz:

– a chemia i konserwanty?

– a sztuczne opryski na roślinach?

– a niełącznie tego z tamtym?

– a wykluczenie soli?

– a parówki i pasztet?

– a picie 2,5l wody?

– a glutaminian sodu?

– a słodziki sztuczne?

– a sałata zimą?

– a pomarańcza i cytryna w klimacie polskim?

– a mleko krowie? A mięso? A chleb?

– a kolacja do 18:00?

– a dieta X, Y, Z?

– a to, a tamto…?

Odpowiadam: MNIEJ ISTOTNE.

I zapytam teraz Ciebie: czy nie rozbolała Cię od tych wszystkich pytań głowa? Bo mnie od samego pisania już bardzo, a co mówić od zastanawiania się nad każdą odpowiedzią i próbą wprowadzenia jej w życie…

A teraz bardziej serio – jeżeli wprowadzisz w życie 4 zasady, o których napisałam dziś i w poprzednich trzech artykułach, przestaniesz zastanawiać się nad czymkolwiek więcej. Możesz mi nie wierzyć, ale zapewniam Cię, że tak właśnie będzie. Nic bardziej się nie liczy, niż posłuchanie tego, czego oczekuje od Ciebie Twoje ciało oraz rozumienie praw natury.

Nie mam najmniejszych wątpliwości co do tego, że gdyby każdy skupił się choćby na 4 omówionych punktach, to jego poczucie zdrowia byłoby na zupełnie innym poziomie. Owszem, jest coś jeszcze, ale to nie jest już stricte związane z jedzeniem. I o tym będziesz miała możliwość dowiedzieć się z następnych artykułów, do lektury których już dziś Cię zapraszam.

Mądrości i Zdrowia!
Ewelina Wieczorek

A jeśli:

  • potrzebujesz wsparcia w procesie transformacji (trwały ubytek masy ciała, lepsze zdrowie i kondycja fizyczna)
  • wolisz, by ktoś, kto zajmuje się tym zawodowo pomógł Tobie osiągnąć efekt, o który Ci chodzi
  • chcesz, by stworzył on wraz z Tobą plan zmiany, ukierunkował Cię i wspólnie z Tobą dokonywał niezbędnych korekt

    zapraszam Cię do Epicentrum Zdrowia.

    Nie wystarczy bowiem wiedzieć czy znać teorię. Aby dokonała się trwała zmiana, oprócz wiedzy potrzebne jest mądre i skuteczne działanie. To poprzez działanie dokonuje się zmiana!

To właśnie dla Ciebie stałam się przede wszystkim strategiem i praktykiem!
O szczegółach dowiesz się klikając w okno poniżej:

Autor: Ewelina Wieczorek

Psychodietetyk, pedagog i strateg w budowaniu zdrowia.
Od roku 2007 właścicielka EpiCentrum Zdrowia.
Pomaga ludziom nie tylko w rozstaniu się z nadwagą, lecz przede wszystkim w powrocie do Siebie i odzyskaniu mocy.
Prywatnie szczęśliwa żona i matka trzech córek.
Uwielbia samotne spacery po lesie, które - jej zdaniem - skutecznie "przywracają ustawienia fabryczne w umyśle".
W czasie wolnym komponuje muzykę na fortepianie i czyta książki.